czwartek, 23 listopada 2017

Albania - jesteśmy na wczasach


Po zdecydowanie zbyt długiej przerwie na blogu, wracamy do relacji o naszej podróży po Albanii. 

Jedziemy do Wlory

O naszej trasie do Albanii przeczytacie w tych relacjach: Część I i Część II. Pierwsze na co zwróciliśmy uwagę, po przekroczeniu granicy albańskiej, to stan dróg. Mijaliśmy wsie i małe miasteczka, no i jadąc autem musieliśmy bacznie zwracać uwagę na spacerujących po poboczu pieszych i na wolno przemieszczające się zwierzęta. Jednak czym bliżej Wlory, tym stan dróg stawał się lepszy. W końcu dojechaliśmy do celu. Zaparkowaliśmy samochody w centrum miasta i ruszyliśmy na zapoznawczy spacer. Pierwsze co nas urzekło to życzliwość mieszkańców. Najpierw jedna pani zaprowadziła nas do kantoru, a po chwili jeden z mieszkańców pokazał nam restaurację z lokalnym jedzeniem. Noclegi mieliśmy wcześniej zarezerwowane przez www.booking.com, nasze apartamenty były bardzo przestrzenne, czyste i posiadały ogromne tarasy. Jedyną ich wadą było to, że znajdowały się na wzgórzu, przez co spacery do góry były nie lada wyzwaniem, ale w żaden sposób nie przeszkodziło to nam cieszyć się z wypoczynku. Wlora to dosyć duże miasto, które jest w ciągłej przebudowie. Mnóstwo nowych apartamentowców, drogi w budowie - widać, że turystyka się rozwija. Plaża w mieście nie zrobiła na nas pozytywnego wrażenia, woda nie była przejrzysta, na plaży brakowało infrastruktury. Jednak wystarczyło wyjechać z miasta kilka kilometrów na północ by znaleźć się w raju. Plaże z leżakami i parasolami, krystalicznie czysta woda, niewielka ilość plażowiczów sprawiły, że w końcu poczuliśmy w 100% smak wakacji. Na plaży mnóstwo restauracji, barów, nawet  dopieszczono samochody, które mogły (za darmo) parkować pod zadaszeniem. 

plaże w Albanii
Plaża niedaleko Wlory - piękna i prawie pusta.
Wlora bardzo nam przypadła do gustu. Mnóstwo restauracji, pubów, sklepów, do tego szeroka ścieżka spacerowa wzdłuż plaży. Bardzo życzliwi mieszkańcy, otwarci na turystów do tego przystępne ceny, dobre jedzenie. To wszystko złożyło się na bardzo pozytywny obraz tego miasta, a przecież wszyscy nam mówili, że Saranda jest jeszcze piękniejsza. 

Obowiązkowy przystanek - Przełęcz Llogara

Zanim dojechaliśmy do Sarandy czekała nas podróż przez Przełęcz Llogara. To obowiązkowy punkt podróży, a powiedzieć, że jest to przepiękne miejsce to mało. Kręte drogi, góry, skały, morze, cudowne widoki, to wszystko sprawiło, że przez całą podróż zachwycaliśmy się pięknem przyrody, robiąc postoje i fotografując to miejsce. Zatrzymaliśmy się także na kąpiel - niewielka plaża, za to czysta woda, przez co mogliśmy się nacieszyć z pływania w maskach.
park narodowy llogara
Przełęcz Llogara.

Przystanek Saranda

Bez żadnych problemów dotarliśmy do Sarandy, tu również mieliśmy zarezerwowany nocleg, niedaleko plaży. Dlatego też pierwsze kroki pokierowaliśmy nad wodę. Plaże w Sarandzie są niewielkie, wypożyczenie leżaków droższe niż we Wlorze. Jednak oczywiście woda jest przejżysta, na plaży i w jej okolicy jest czysto, jeżeli tylko ma się ochotę obsługa bez problemu przyniesie do leżaka drinka czy coś do zjedzenia. To oczywiście inne miasto niż Wlora. Saranda jest bardzo popularna wśród turystów, dlatego wszędzie jest pełno ludzi, dużo sklepów, straganów z pamiątkami, nie brakuje miejsc żeby coś zjeść, w mieście odbywa się sporo imprez. Oczywiście wszystko zależy od tego, co kto lubi. Jednak wszyscy uczestnicy naszych wakacji zgodnie stwierdzili, że Wlora bardziej przypadła nam do gustu. Wolimy jednak mniej zatłoczone, spokojniejsze miejsca. 

Saranda wieczorem
Saranda wieczorową porą.

Albania - czy warto?

Małe podsumowanie na koniec. Wielu znajomych dziwiło się, że jedziemy do Albanii, straszyli biedą, drogami, a nawet uzbrojonymi tubylcami na plaży. To oczywiście stereotypy, które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Albania ma mnóstwo zalet: jest tam stosunkowo tanio, infrastruktura turystyczna jest na dobrym poziomie, plaże są zadbane, woda krystalicznie czysta, przepiękne widoki, życzliwi mieszkańcy - to wszystko składa się na bardzo pozytywny obraz tego kraju. Wady? Jest kilka - stan dróg (który jest z roku na rok coraz lepszy), dużo śmieci w miastach, odpychające dzielnice poza centrami miast. Jednak bilans ogólny wychodzi zdecydowanie na plus i nawet spora odległość nie powinna Was odstraszać do wyjazdu do tego pięknego kraju. 

czwartek, 21 września 2017

Cel Albania cz II - Przystanek Macedonia

W drodze do Albanii, dwie noce spędziliśmy w Macedonii. Kraj ten zaskoczył nas zarówno nowoczesną architekturą, zabytkami jak i pięknem przyrody. 

stone bridge
W tle Stone Bridge

Skopje - miasto kontrastów

O tym jak dojechaliśmy do Macedonii możecie przeczytać w tym wpisie. Pierwszym naszym przystankiem było Skopje. Stolica Republiki Macedonii leży nad rzeką Wardar i to głównie przy nabrzeżu rzeki powstały nowe budynki w ramach projektu "Skopje 2014". Projekt ten zakładał powstanie nowych budynków administracji państwowej, muzeów, fontann i pomników, które przyciągną turystów i odmienią oblicze miasta. Koszt całej inwestycji to (w zależności od źródeł) od 300 do 800 milionów euro! Taka kwota robi wrażenie, czy miasto również?
skopje warrior on a horse
Wojownik na koniu

My centrum miasta zwiedzaliśmy wieczorową porą, więc na pewno wrażenia bogactwa miasta mieliśmy spotęgowane. Nowe, ogromne i piękne budynki wyglądają jeszcze okazalej w blasku lamp i księżyca. Pierwszym napotkanym przez nas pomnikiem był pomnik - fontanna "Wojownik na koniu". Ponad 22 - metrowy monument robi wrażenie, ale czasami ma się wrażenie, że lamp i świateł jest  tu zbyt dużo. Następnie udaliśmy się na drugą stronę rzeki przechodząc przez Most Oko, a wzdłuż rzeki podziwialiśmy efektowne budowle Teatru Narodowego, Muzeum Archeologicznego i budynków państwowych. Po drodze mijaliśmy fontanny, pomniki i z powrotem wchodziliśmy na kolejne mosty: Most Sztuki i Most Kamienny. Budynki i pomniki wyglądały jak nowe, wszędzie było czysto i jak sami zauważyliśmy miasto przyciąga turystów z różnych zakątków świata. Tak na prawdę trudno opisać skalę tego co zobaczyliśmy, na każdym kroku zatrzymuje nas obiekt, który przyciąga wzrok, przy którym warto się zatrzymać czy zrobić zdjęcie. Szczególnie jeśli zwiedzamy miasto nocą. Miasto wieczorem tętni życiem, miejscowi są dla turystów życzliwi, służą pomocą. Kiedy chcieliśmy kupić na pamiątkę magnez z motywem miasta sprzedawca nam go po prostu podarował, gdyż nie mieliśmy drobnych pieniędzy.
Ministry of Foreign Affairs
Siedziba Ministerstwa Spraw Zagranicznych Macedonii
Nie mieliśmy dużo czasu by poznać miasto, szczególnie po drugiej stronie rzeki, gdzie znajduje się muzułmańska część Skopje. Jednak krocząc uliczkami miasta, oddalając się od centrum, widzieliśmy też jego biedniejszą stronę. Jednak wszędzie było bezpiecznie, a wrażenie jakie zrobiło na nas Skopje pozostanie na długo w naszej pamięci. Być może nie wszystkim ten przepych się spodoba, ale warto zwiedzić stolicę Macedonii i zobaczyć to wszystko na własne oczy.

Spotkanie z Matką Naturą

Skopje, Kanion Matka
Kanion Matka

Po pysznym śniadaniu w hotelu, który rezerwowaliśmy przez booking ruszyliśmy w dalszą trasę. Naszym celem był Ohrid, ale wcześniej zboczyliśmy z trasy by zwiedzić Kanion Matka. Kanion znajduje się kilkanaście kilometrów za Skopje, nie ma problemów by dotrzeć tam samochodem. Wejście na teren kanionu jest bezpłatne, na miejscu można skorzystać też z rejsu łodzią (już płatnego). My z braku czasu, zdecydowaliśmy się na zwiedzanie kanionu pieszo. Kanion jest sztucznym zbiornikiem powstałym po wybudowaniu tamy na rzece. Po minięciu tamy rozpoczyna się spacer wzdłuż rzeki. Widoki zapierają dech w piersiach, a trasa nie jest uciążliwa. Na miejscu jest też możliwe zwiedzanie jaskini (nas to niestety ominęło), jest także hotel i restauracja. Miejsce jest piękne, można tu śmiało spędzić cały dzień. My jednak musimy ruszać dalej. 

Ohrid - turystyczna perełka

twierdza cara Samuela
Widok na Ohrid i jezioro

Po pokonaniu 170 km dojechaliśmy do Ohrydu. Tu szybko przekonaliśmy się, że miasto to jest dość popularnym celem turystów zarówno zagranicznych jak i z Macedonii. Centrum miasta było zakorkowane, trudno było znaleźć miejsce parkingowe, wszędzie tłumy zwiedzających. Oczywiście wcale nas to nie zniechęciło do odkrywania miasta. Po obiedzie i krótkim odpoczynku ruszyliśmy wąskimi uliczkami Ohrydu, a naszym pierwszym celem był teatr antyczny, który teraz "dorobił" się nowoczesnej sceny. Miasto położone jest na wzgórzach, co potęguje malownicze widoki, no ale trzeba się mocno wspinać by dotrzeć do kolejnych atrakcji. W drodze do twierdzy cara Samuela, mijaliśmy kościół św. Pantelejmona. Sama twierdza góruje nad miastem, dlatego też z samej góry rozpościera się wspaniały widok na miasto, jezioro i okolice. Historia miasta sięga IV w. p.n.e., a Ohrid wraz z jeziorem został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Miasto oferuje sporo zabytków, warto zobaczyć kościół Św. Jana z Kaneo, Cerkiew Św. Zofii czy "Muzeum na wodzie", warto przede wszystkim pospacerować się urokliwymi uliczkami lub po prostu usiąść nad brzegiem jeziora. My, po wyczerpującym dniu nie mieliśmy okazji kąpać się w jeziorze, ale w Villi Mina, gdzie nocowaliśmy, czekał na nas basen, więc dzień zakończyliśmy we wodzie. 


wtorek, 22 sierpnia 2017

Cel: Albania cz. I

15 dni, 7 państw, 5000 km, a główny cel podróży to Albania. Trasa podzielona na kilka odcinków, dzięki temu udało się zwiedzić także Macedonię, Grecję i Rumunię. Rozpoczynamy relację z tej wyprawy.

Przygotowania do wyjazdu

Szczyrk
Meszna - to jeszcze Polska

Chcieliśmy po drodze do Albanii trochę zwiedzić, staraliśmy się też żeby odcinki do pokonania nie były zbyt długie. Jechaliśmy przez Słowację, Węgry, Serbię i Macedonię, drogę powrotną zmieniliśmy (o czym później) i wracaliśmy przez Grecję, Macedonię, Serbię, Rumunię, Węgry i Słowację. Wszystkie noclegi zarezerwowaliśmy wcześniej przez stronę www.booking.com, wcześniej zakupiliśmy też winiety na słowackie i węgierskie autostrady (najprościej kupić je na stronach: www.eznamka.sk i www.ematrica.nemzetiutdij.hu). W Serbii, Macedonii i Grecji za autostrady płaci się na bramkach. Wyposażyliśmy auta w niezbędne akcesoria (apteczki, kamizelki odblaskowe, zapasowe żarówki) i ruszyliśmy w trasę. Ze względu na sprawy załatwiane we Wrocławiu, pierwszy nocleg zaplanowaliśmy sobie jeszcze w Polsce. Trafiliśmy do Mesznej niedaleko Szczyrku, gdzie spaliśmy w wysoko położonej Chacie na Groniu. Oprócz pysznego jedzenia mieliśmy okazję spędzić trochę czasu z właścicielem pensjonatu, który bawił nas opowieściami i anegdotami, umilając burzowy wieczór.

Pechowy początek w Serbii

Pierwszym miastem jakie chcieliśmy zwiedzić był Nowy Sad. Niestety nie przewidzieliśmy wszystkiego. Już za Budapesztem okazało się, że w stronę granicy węgiersko - serbskiej jedzie sporo aut (głównie Turków z Niemiec), a pierwsze korki pojawiły się już na autostradzie ze względu na prowadzone tam remonty. Chcąc ominąć korki skierowaliśmy się mniejsze przejście graniczne w Roszke (tuż obok autostrady), jednak przejście to jest czynne tylko do godz. 19:00, a ilość aut czekająca na odprawę była na prawdę spora. Nie pozostało nam nic innego jak wrócić na autostradę i granicę przekroczyć głównym przejściem. Po kilku godzinach przekroczyliśmy granicę Serbii i z nadziejami ruszyliśmy dalej. Niestety tu czekała nas kolejna przykra niespodzianka - korki przed bramką na autostradę (jakże wtedy chwaliliśmy winiety!). Na bramce straciliśmy kolejne godziny, za oknem zrobiło się ciemno, my głodni i zmęczeni zrezygnowaliśmy już ze zwiedzania Nowego Sadu, myśląc tylko o gorącej kolacji i wygodnych łóżkach. Zanim przekroczyliśmy granicę miasta spotkał nas kolejny pech. Był to pies, który stał sobie na autostradzie i czekał na nasz samochód. Pies nie przeżył, uszkodzony zderzak, na szczęście mogliśmy kontynuować naszą podróż. Jednak Nowego Sadu nie zwiedziliśmy, a wałęsające się psy przy drogach towarzyszyły nam także w Macedonii. Trzeba uważać. 
Po drodze mijaliśmy i inne zwierzęta ...

... ale pięknych widoków nie zabrakło.

Rozpoczynamy wakacje

W hotelu w Nowym Sadzie szliśmy spać źli, zmęczeni i głodni, jednak pyszne śniadanie z  samego rana dało nam nowych sił i nadziei, że najgorsze już za nami. Wyruszyliśmy w dalszą drogę. Do Skopje dzieliło nas niewiele ponad 500 km, a korki, zaśmiecone parkingi i złość spowodowana zniszczonym samochodem zostały za nami. Tego samego dnia czekała nas nagroda w postaci pięknego Skopje, a potem Ohryd, Wlora i Saranda. Postanowiliśmy także w drodze powrotnej ominąć przejście graniczne Serbia - Węgry i zdecydowaliśmy dodać jeszcze jeden cel w naszej podróży - Timisoarę w Rumunii. Najgorsze było już za nami, mogliśmy podziwiać, zwiedzać, wypoczywać - po prostu cieszyć się wakacjami. O tym już w kolejnych wpisach. 

środa, 19 kwietnia 2017

Pompeje u stóp Wezuwiusza

Pompeje to miasto, które zostało zniszczone przez wulkan, ale paradoksalnie przez to zniszczenie przetrwało do czasów współczesnych.

W tle Wezuwiusz

Informacje praktyczne na początek.

Pompeje zwiedziliśmy podczas pobytu w Neapolu (o wizycie w Neapolu możecie poczytać tutaj). Najprościej (i najtaniej) do Pompejów dojechać z Neapolu pociągiem circumvesuviana z dworca Garbialdi. Koszt biletu to kilka euro, podróż trwa około 30 minut, wysiadamy na stacji Pompei Scavi, a wejście na teren historycznego miasta znajduje się kilkadziesiąt metrów od dworca. Bilety wstępu kosztują 13 euro dla dorosłych i 7,50 euro dla dzieci. Nam jednak udało się wejść za darmo. Jak to możliwe? Otóż w pierwszą niedzielę każdego miesiąca wejście na teren Pompejów jest darmowe. W kasie otrzymamy za darmo także mapę miasta z zaznaczonymi najważniejszymi zabytkami oraz z podziałem na 9 regionów miasta. Przy kasach znajdują się ubikacje, przed wejściem można kupić coś do zjedzenia, napoje i owoce. Również na terenie Pompejów umiejscowiono ubikacje i restauracje (w kwietniu były jeszcze zamknięte). Warto ubrać wygodne buty (nie szpilki i nie japonki), zarezerwować sobie co najmniej pół dnia i zatopić się w historię tego miasta.
Rzeźby w Pompejach

Pompeje - co warto zobaczyć.

Pompeje zostały zniszczone po erupcji Wezuwiusza w 79 r. n.e. Miasto zostało zasypane przez pył wulkaniczny i paradoksalnie właśnie przez to zachowało się w tak dobrym stanie, do czasu prac archeologicznych, które rozpoczęto w XVIII wieku. Dziś możemy podziwiać antyczne miasto, ze swoimi uliczkami, budynkami, narzędziami czy freskami na ścianach. Tuż za głównym wejściem znajduje się Foro czyli Forum - centrum miasta, gdzie odbywały się główne uroczystości, tu handlowano i spotykano się. W pobliżu Forum zmagazynowano różnego rodzaju naczynia, używane przez mieszkańców, ich widok i ich ilość uświadamia nam ogrom tragedii, która miała tu miejsce prawie 2000 lat temu. Podążając wybrukowanymi uliczkami możemy trafić między innymi do miejskiej łaźni - Terme Stabiane, gdzie możemy podziwiać łaźnie damskie i męskie. Poza centrum miasta znajduje się Amfiteatr, który mógł podobno pomieścić 20 tys. osób, a w jego pobliżu trafimy na Nekropolię czyli rząd grobowców. Jednak spore wrażenie robi Ogród Uciekinierów - Orto dei Fuggiaschi, gdzie za szkłem znajdują się odlewy gipsowe ludzi, którzy zginęli w trakcie ucieczki przed żywiołem. Warto trafić także do Teatro Grande czyli Teatru Wielkiego, a w jego pobliżu znajdują się koszary gladiatorów. Po drugiej stronie miasta znajduje się Casa del Fauno - największy dom w Pompejach, który posiadał osobną jadalnię na każdą porę roku oraz Villa dei Mistrei, gdzie zachowały się na ścianach przepiękne freski.

Łaźnia dla kobiet

Nie tylko Pompeje.

To tylko niewielki wycinek tego, co można w Pompejach zobaczyć. Jeżeli ktoś chciałby zwiedzić całe miasto od A do Z, pewnie będzie potrzebował minimum 8 godzin. Zwiedzając Pompeje warto przyjrzeć się współczesnym rzeźbom, które znakomicie wkomponowały się w miasto. Ich autorem jest Polak - Igor Mitoraj. Znaczna część zabytków z Pompejów znajduje się w Muzeum Archeologicznym w Neapolu, a między Neapolem i Pompejami znajduje się Herkulanum, kolejne miasto zniszczone przez Wezuwiusza. Herkulanum, podobnie jak Pompeje, wpisane jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Jeżeli chcecie odwiedzić to miejsce - to można to zrobić przy okazji wizyty na Wezuwiuszu - wysiadamy na tej samej stacji kolejowej - Ercolano - Scavi. 

Pompeje zrobiły na nas ogromne wrażenie, będąc na miejscu uświadamiamy sobie jaka tragedia dotknęła to miasto przed laty, ale dzięki temu dziś możemy bliżej poznać kulturę tych ludzi, ich codzienność i religię. Pompeje działają jak wehikuł czasu, musimy tylko zapomnieć o tłumie turystów i możemy rozkoszować się tym miejscem. 

niedziela, 9 kwietnia 2017

Neapol - miasto na swoich prawach

Neapol to miasto wyjątkowe, pełne atrakcji, ale też z wieloma wadami, miasto, które rządzi się swoimi prawami.


Pierwsze wrażenie







Neapol - Castel Nuovo
Castel Nuovo
Nasz pierwszy kontakt z Neapolem to trasa taksówką z lotniska na Plac Garibaldi. W taksówce zetknęliśmy się z typowym mieszkańcem tego miasta, który w trakcie kierowania pojazdem czytał sms-y i rozmawiał z nami, mocno przy tym gestykulując. Dodatkowo taksówka jakoś nie mogła się zatrzymać na czerwonym świetle, wjechała w drogę jednokierunkową mimo zakazu wjazdu, no i dodatkowo głośno trąbiła. Po drodze mijaliśmy ulice, na których nie brakowało śmieci, taksówkarz pokazał nam również dzielnicę, którą upodobali sobie uchodźcy. Z takimi wrażeniami wysiedliśmy na środku ulicy i udaliśmy się w miejsce naszego noclegu. Centrum Neapolu okazało się głośne i zakorkowane, na pierwszy rzut oka, po prostu brzydkie. Na szczęście było to tylko pierwsze wrażenie, które zostawiliśmy na Piazza Garibaldi.

Uliczki Neapolu

Uliczki Neapolu
Po szybkim odświeżeniu ruszyliśmy na podbój Neapolu. Rozpoczęliśmy od Spaccanapoli, czyli uliczek położonych na Starym Mieście, pomiędzy Via Duomo a Via Toledo. Wąskie uliczki są pełne sklepików z różnymi figurkami, włoskimi makaronami, a także stoisk z pizzą czy słodkościami. Nas bardziej od pizzy zaskoczyły właśnie smaki słodkości. Zajadaliśmy się wielokrotnie sfogliatellą, cannolo i babą z lodami. Wąskie uliczki to także tłum ludzi, pędzące skutery i wiszące pranie między budynkami, ale zaczęliśmy dostrzegać w tym swoisty urok.  To także pierwsze zabytkowe miejsca, które odwiedziliśmy. Obowiązkowym punktem do zwiedzenia jest oczywiście neapolitańska Katedra, znajdująca się przy ulicy Via Duomo. W świątyni znajdują się między innymi relikwie Św. Januarego. Jak głosi legenda zakrzepła krew św. Januarego zebrana w dwie fiolki, trzy razy w roku zmienia się w ciecz. Jest to ogromne wydarzenie, nie tylko dla mieszkańców Neapolu. Spacerując uliczkami weszliśmy też do Bazyliki San Paolo Maggiore, kościoła Gesu Nuovo i znajdującego się tuż obok kościóła Santa Chiara, gdzie byliśmy akurat świadkami ceremonii ślubnej. Wieczór zakończyliśmy na Piazza Dante smakując lokalne wino.  

Słoneczna strona Neapolu

Neapol i Wezuwiusz
Kolejny dzień wycieczki po Neapolu pokazał nam inną stronę tego włoskiego miasta. Rozpoczęliśmy od spaceru, a właściwie wspinaczki ulicami w dzielnicy Vomero. Stąd spojrzeliśmy na Neapol z innej strony - jako miasto położone nad brzegiem morza z przepięknymi widokami na budynki, zatokę i oczywiście Wezuwiusza. Również spacer wzdłuż nadbrzeża przyniósł spokój, ciszę i słoneczne promienie na naszych twarzach. Dotarliśmy do Zamku dell`Ovo. Z zamkowych tarasów można podziwiać Neapol, pobliskie wysepki, a wstęp do zamku jest bezpłatny. Następnym miejscem, które zwiedziliśmy był Plac Plebiscytu czyli Piazza Plebiscito. To kolejny symbol Neapolu, to tutaj znajduje się Bazylika Św. Franciszka i Pałac Królewski. Kilkaset metrów dalej znajduje się Castel Nuovo - kolejna charakterystyczna budowla Neapolu. XIII - wieczny zamek charakteryzuje się ogromnymi basztami oraz fasadą pełną rzeźb, sprawiającą wrażenie jakby doklejoną do zamku. Tego dnia udało nam się pospacerować jeszcze popularną ulicą Via Toledo, przy której znajduje się mnóstwo sklepów oraz charakterystyczna Galeria Umberto I. Dzień zakończyliśmy oglądaniem Neapolu z wzgórza, na którym mieści się Castel Sant`Elmo.
Napoli, Neapol, Galeria Umberto I
Galeria Umberto I

Informacje praktyczne


Dojazd z lotniska w Neapolu jest bardzo prosty. Tuż przy lotnisku znajduje się przystanek Alibus, do centrum dojedziemy za 4 euro. Jednak my z lotniska, jak i na lotnisko jechaliśmy taksówką. Z przystanku "dorwali" nas kierowcy taksówek, a koszt transportu jest podobny - to 4 - 5 euro od osoby. Komunikacja miejska w Neapolu nie jest droga. Za 24-godzinny bilet trzeba zapłacić 3,50 euro, możemy całą dobę korzystać z metra, autobusów miejskich, a także z funicolare, czyli kolejki miejskiej, która ułatwi nam pokonanie górskich terenów Neapolu. Jedzenie też nie jest stosunkowo drogie - za pizzę zapłacimy około 4-5 euro, za butelkę lokalnego wina 5-7 euro. Jedliśmy pizzę w słynnej Pizzerii da Michele (to tu Julia Roberts zajadała się pizzą w filmie "Jedz, módl się, kochaj"), a także w Pizzerii Di Matteo, gdzie z kolei stołował się m.in. Bill Clinton. Zwiedzaliśmy także Pompeje, Sorrento i Positano, ale relacje z tych wycieczek w kolejnych wpisach. 
Katedra Neapolitańska
  Neapol jest wyjątkowym miastem, ma swoją specyfikę. Jest głośne, miejscami brudne, zaśmiecone. W pierwszej chwili głowa może boleć od klaksonów samochodów, od pędzących wszędzie skuterów. Jednak Neapol można polubić, podziwiać i cieszyć się spędzoną tam chwilą. Na pewno warto je zobaczyć.

wtorek, 28 marca 2017

Polska wschodnia - pełna atrakcji

Polska wschodnia zaskoczyła nas swoją różnorodnością, pięknem przyrody i mnóstwem atrakcji dla dzieciaków.

Nasza podróż po wschodniej Polsce rozpoczęła się na Mazurach, a zakończyła w Kazimierzu Dolnym. Trasa jaką pokonaliśmy samochodem przekroczyła 600 km, a i tak nie zdołaliśmy zobaczyć wszystkich miejsc i wszystkich atrakcji. 

Kilka dni na Mazurach

Jezioro Śniardwy, przy punkcie widokowym w miejscowości Łuknajno
Jezioro Śniardwy
Wakacje rozpoczęliśmy w Mikołajkach, spędziliśmy tu tylko jedną noc, więc udało nam się pospacerować alejami wzdłuż jeziora oraz wybrać się do miejscowości Łuknajno, gdzie znajdują się punkty widokowe nad Jeziorem Śniardwy oraz nad Jeziorem Łuknajno. Kolejnym celem naszej podróży był Augustów. Jednak po drodze postanowiliśmy odwiedzić Mazurski Park Atrakcji "Mazurolandia". Znajduje się on w Gierłoży tuż za Wilczym Szańcem. W Mazurolandii nie brakuje atrakcji dla małych dzieci, jak i tych trochę starszych. Jest tam park miniatur Warmii i Mazur, jest park zabaw, a naszym chłopakom bardzo spodobały się stadiony w miniaturze. Tuż ze stadionów przenieśliśmy się w czasy rycerskie. W grodzisku najmłodsi mogą obejrzeć rycerską broń, przymierzyć rycerską zbroję i postrzelać z łuku. Z czasów średniowiecznych przenosimy się do okresu II wojny światowej i na poligonie możemy skorzystać z przejażdżki pojazdami militarnymi, zobaczyć broń z tego okresu, a także postrzelać na strzelnicy. Kilka godzin spędzonych w Mazurolandii spowodowało, że z uśmiechami na twarzy ruszyliśmy w stronę Augustowa. Tu w końcu dopisała nam pogoda i zaliczyliśmy pierwszą kąpiel w jeziorze. Oczywiście nie mogło zabraknąć rejsu po Kanale Augustowskim i przyjrzeniu się jak działają śluzy na kanale. Statki i katamarany odpływają między innymi przy porcie, który znajduje się tuż przy ul. Mostowej. Na prawdę warto skorzystać! Płynęliśmy po Kanale Augustowskim, ale postanowiliśmy także okolice Augustowa zwiedzić na rowerach. Wypożyczalni rowerów w Augustowie nie brakuje, a dzięki temu zwiedziliśmy przepiękne okolice w okolicy Białobrzegów i jeziora Sajno. W Augustowie nie zabrakło także wrażeń kulinarnych, smakowaliśmy ryby smażone i wędzone.

Białystok i Białowieża


Nasz kolejny przystanek w podróży po wschodniej Polsce zaplanowaliśmy w Białymstoku. Naszą wizytę w stolicy województwa podlaskiego wspominamy bardzo miło, dzięki pięknej, słonecznej pogodzie i życzliwych, uśmiechniętych ludzi, których spotkaliśmy w tym mieście.




Puchły, miejscowość na szlaku Krainy Otwartych Okiennic we wschodniej Polsce
Cerkiew w Puchłach
W Białymstoku najbardziej oczywiście urzekł nas Pałac Branickich z pięknymi ogrodami, parkiem i zabytkowymi wnętrzami. Mieliśmy możliwość także wejścia na wieżę zegarową przy Bramie Gryfa Pałacu, gdzie dodatkowo w informacji turystycznej dowiedzieliśmy się o paru ciekawych miejscach Białegostoku i okolic. Dużo czasu spędziliśmy na Rynku Kościuszki i pobliskich ulicach, zwiedzając między innymi Bazylikę Archikatedralną i Cerkiew Św. Mikołaja. Tu także po raz pierwszy jadłem kartacze - pycha. Dodatkowo, w związku z upałami, skorzystaliśmy z kąpieli w Stawach Dojlidzkich i ruszyliśmy w dalszą drogę. W drodze do Białowieży, dzięki miłej pani z informacji turystycznej, odwiedziliśmy "Krainę Otwartych Okiennic". To trzy wsie położone blisko siebie, gdzie domy charakteryzują się ciekawą architekturą i oczywiście pięknymi okiennicami. Nam jednak, najbardziej w pamięć zapadła cerkiew prawosławna w miejscowości Puchły. Warto było zjechać z głównej drogi. W końcu dojechaliśmy do Białowieży, gdzie również smakowaliśmy się w lokalnej kuchni, a także pokonywaliśmy kilometry na rowerach wypożyczonych na miejscu. Dojechaliśmy do "Miejsca Mocy", Rezerwatu Pokazowego Żubrów, miło spędziliśmy czas także w pobliżu Muzeum Przyrodniczo - Leśnego. Naładowani pozytywną energią ruszyliśmy w dalszą drogę po szlakach wschodniej Polski.

Lublin i Kazimierz Dolny

Lublin, zamek, baszta, atrakcje w Lublinie
Zamek w Lublinie
Zanim dojechaliśmy do Lublina, znów zboczyliśmy trochę z głównej trasy, tym razem mając "w rękawie" niespodziankę dla dzieciaków. Tą niespodzianką była wizyta na Farmie Iluzji. Ten park rozrywki znajduje się niedaleko trasy pomiędzy Warszawą a Lublinem. Farma Iluzji to mnóstwo atrakcji dla małych i starszych dzieci. Pokój Amesa, Zakręcony Domek czy Lasek Doświadczeń to tylko kilka punktów na mapie parku, które warto odwiedzić. Dodatkowo trafiliśmy na występ Pana Ząbka, na szczęście obyło się bez przebijanych dłoni. Warto przeznaczyć kilka godzin na wizytę na Farmie i po prostu dobrze się bawić. Na zwiedzanie Lublina i Kazimierza Dolnego nie mieliśmy zbyt wiele czasu. Niedosyt czuliśmy szczególnie w przypadku Lublina. Miasto to bardzo nam się spodobało, a swój szczególny klimat mają uliczki w okół Rynku. Miło wspominamy także wizytę w Zamku Lubelskim, a z baszty roztaczał się piękny widok na cały Lublin. Kazimierz Dolny to oczywiście urokliwy Rynek z zabytkową studnią oraz Zamek, gdzie spędziliśmy sporo czasu, odpoczywając na wzgórzu. Dodatkową atrakcją była dla nas także przeprawa promowa przez Wisłę. Niski poziom wody powodował, że prom przewoził tylko po jednym samochodzie, a i tak kilkukrotnie prom osiadał na mieliźnie.
Podróż po Polsce wschodniej była piękna i pouczająca, odwiedziliśmy ciekawe miejsca, smakowaliśmy nowe potrawy, spotkaliśmy otwartych mieszkańców. Mnóstwo atrakcji, zabytków, urokliwych miejsc, a przecież nie dotarliśmy do Zamościa, Sandomierza, Przemyśla, do zwiedzenia pozostały całe Bieszczady. Musimy jeszcze wrócić w te okolice.

wtorek, 14 marca 2017

Zadar - słoneczne miasto Chorwacji

Zadar z lotu ptaka, zabytki w Zadarze
Zadar - widok na kościół Św. Donata

Pierwsze wakacje w Chorwacji spędziliśmy w Zadarze  - dużym mieście z bogatą historią i wieloma atrakcjami.

Co warto zobaczyć w Zadarze.

Zadar jest jednym z większych miast Chorwacji, położonym w północnej Dalmacji, w połowie drogi pomiędzy Splitem a Rijeką. Miasto w przeszłości znalazło się pod panowaniem Rzymskim i podobnie jak w Puli i Rovinj do dziś znajdziemy tego historyczne dowody. W centrum Zadaru możemy podziwiać pozostałości po rzymskim forum, a symbolem miasta jest kościół Św. Donata z IX wieku. Innym słynnym zabytkiem Zadaru są katedra Św. Anastazji czy kościół Św. Marii, a wszystko możemy podziwiać "z lotu ptaka" kiedy wejdziemy na wieżę pobliskiej dzwonnicy. Zwiedzając Zadar, chodząc wąskimi uliczkami, możemy trafić jeszcze na Plac Pięciu Studni czy przejść przez Bramę Lądową. Nowoczesnymi atrakcjami Zadaru są Morskie Organy ("Morske Orgulje") oraz instalacja "Pozdrav Suncu". Morskie Organy to nic innego jak specjalna konstrukcja z rur różnej długości i szerokości. Uderzające w nie fale wytwarzają niepowtarzalny dźwięk, który wręcz hipnotyzuje siedzących na promenadzie. Natomiast "Pozdrav Suncu" to instalacja, którą koniecznie trzeba zobaczyć po zachodzie słońca. Instalacja składa się z kilkudziesięciu baterii słonecznych, które w dzień się ładują, a po zmroku w ciekawy sposób prezentują cały układ słoneczny. 
Zadar, kościół Św. Marii, zabytki w Zadarze
Kościół Św. Anastazji w Zadarze

Wypoczynek w Zadarze.

Mimo, że Zadar to duże miasto, będąc tu naprawdę wypoczęliśmy. Apartament, w którym spaliśmy mieścił się poza centrum, w dzielnicy domków jednorodzinnych. Gospodarze częstowali nas owocami, rakiją, a  nawet przynosili nam swoje wypieki. W mieście jest mnóstwo restauracji, kawiarni, marketów, w większości miejsc można płacić kartą. Plaże są wąskie, a dno kamieniste. Jednak dzieci bardzo szybko przyzwyczaili się do tych niedogodności. Odwiedziliśmy piaszczystą plażę w pobliskim Sukosanie, jednak woda tu nie była tak czysta jak w Zadarze i musieliśmy zrezygnować z nurkowania z maskami. Ponadto Zadar to idealne miejsce wypadowe do innych atrakcji Chorwacji. Niedaleko jest do Splitu, do Parku Krka, czy do wyspy Pag. Będąc w Zadarze warto także skorzystać z wycieczki do Parku Krajobrazowego Telašćica, gdzie znajduje się słone Jezioro Mir i przepiękne Klify Stene. Z Zadaru organizowane są także wycieczki do Parku Narodowego Kornati składającego się z blisko stu wysp i wysepek. 
co warto zobaczyć w Zadarze
Czerwone dachy Zadaru

Podsumowując będąc w Zadarze trzeba koniecznie:
- zobaczyć Stare Miasto,
- posłuchać jakie dźwięki wydają Morskie Organy,
- przespacerować się promenadą w trakcie zachodu słońca,
- obejrzeć instalację "Pozdrav suncu"
- spróbować miejscowego likieru Maraschino.







piątek, 10 marca 2017

Wenecja - marzenia się spełniają



Wenecja od dawna była na szczycie listy miejsc, które chciałbym zwiedzić. Będąc na wakacjach w Chorwacji, postanowiliśmy pojechać do Wenecji i spędziliśmy we Włoszech dwa dni. 


Wenecja - piękne budynki, różnorakie łodzie


Z Chorwacji do Wenecji nie jest daleko, szczególnie jeśli wakacje spędza się w Jadranovie niedaleko Rijeki. Dość spontanicznie (na miejscu w Chorwacji) zorganizowaliśmy więc wycieczkę do Wenecji. Do Wenecji dojechaliśmy autostradą przez Chorwację, Słowenię i Włochy. W Chorwacji i we Włoszech opłaty uiszcza się przy bramkach na autostradach. Przejazd przez Słowenię nie kosztuje nic, gdyż omijamy drogi płatne. Nocleg zarezerwowaliśmy w miejscowości Mestre, w hotelu Nuova Mestre. Hotel ma kilka plusów: przed hotelem parkujemy samochód za darmo, w cenie noclegu są dobre śniadania, personel wytłumaczy jak dostać się do Wenecji, a na mapie, którą dostaliśmy w hotelu zostały zaznaczone najważniejsze zabytki Wenecji. Niedaleko hotelu jest przystanek autobusowy, a bilety na autobus również możemy nabyć w recepcji hotelu. 
Gondola - symbol Wenecji
W Wenecji też zdarzają się korki

Tak przygotowani wyruszyliśmy na zwiedzanie Wenecji. Dojazd autobusem z Mestre do Wenecji trwał około 40 minut. Już na miejscu przekonaliśmy się, że zostawienie samochodu przed hotelem było dobrym pomysłem, gdyż przed parkingiem w Wenecji ciągnął się sznur samochodów, który posuwał się zółwim tempem. Przy dworcu autobusowym zakupiliśmy bilety na tramwaj wodny vaporetto - najtańszy środek transportu w Wenecji. Bilet jednorazowy kosztuje w roku 2017 7,50 €, a na cały dzień 20 €. Za bilety można płacić kartą. Jeżeli zamierzamy wchodzić do muzeów czy kościołów, lub planujemy pozostać w Wenecji na kilka dni, warto zastanowić się nad zakupem karty Venezia Unica, która oferuje sporo zniżek na bilety wstępu i transport publiczny. Przed wyruszeniem na podbój Wenecji zjedliśmy pyszną pizzę siedząc na tarasie restauracji i oglądając poruszające się po kanałach różnego rodzaju łodzie.

Jadąc tramwajem wodnym mijaliśmy weneckie kawiarnie, budynki, przepłynęliśmy pod mostem Rialto podziwialiśmy bazylikę Santa Maria della Salute. Wysiedliśmy niedaleko Placu Świętego Marka. Po jego zwiedzeniu zaczęliśmy powoli kierować się w stronę dworca autobusowego, tym razem całą trasę powrotną przeszliśmy pieszo. Nie mogliśmy sobie  odmówić wejścia do kilku sklepów z pamiątkami, zjedzenia lodów na jednym z mostów, a także zwiedzenia kilku bocznych uliczek, omijanych przez turystów.

Bazylika Santa Maria della Salute
Ilość zabytków, kościołów, ciekawych miejsc przypadająca na metr kwadratowy w Wenecji może przyprawić o zawrót głowy. W ciągu naszego pobytu zaledwie "liznęliśmy" ducha Wenecji. Nie byliśmy w stanie zobaczyć wszystkich najważniejszych zabytków, a w związku z ograniczonym budżetem (ostatnie dni wakacji) nie wchodziliśmy do środka muzeów i kościołów. Jednak spacer uliczkami Wenecji czy rejs po Canal Grande pozwolił nam chłonąć widoki, bogatą historię Wenecji i jej fenomenalną architekturę. Z jednej strony czuliśmy pewien niedosyt, że zobaczyliśmy tylko skrawek tego miasta na wodzie. Z drugiej strony liczyło się to, że tam byliśmy, że marzenie się spełniło. Do Wenecji można pojechać bez przewodnika turystycznego, po prostu spacerować po mieście i samemu szukać tego co piękne. Obrazy powstałe w trakcie zwiedzania na długo pozostaną w naszej głowie. 
Na koniec krótki filmik z Wenecji:












niedziela, 5 marca 2017

Jeziora Plitwickie - czy warto?

Jedną z najbardziej znanych atrakcji turystycznych Chorwacji są Jeziora Plitwickie, a właściwie Park Narodowy Jezior Plitwckich. Co roku Park odwiedza tysiące turystów, a zdjęcia wodospadów i błękitnej wody obiegają świat. Czy warto to miejsce odwiedzić?

Plitwickie wodospady
Park jest wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Dojazd do Parku Narodowego Jezior Plitwickich jest łatwy i bez problemu trafimy na miejsce. Wstęp do Parku nie należy do tanich, w sezonie wysokim (rok 2017) za osobę dorosłą zapłacimy 180 kun, a za dziecko 80 kun, czyli wstęp dla czteroosobowej rodziny to koszt około 300 zł. W kasie można płacić kartą. (O płatnościach w Chorwacji możecie poczytać tutaj).
Warto naszą wizytę zaplanować wcześniej i na miejsce dotrzeć stosunkowo wcześnie, by uniknąć kolejek do kas. My będąc tam w lipcu, dojechaliśmy po 9:00 i staliśmy w naprawdę długiej kolejce, a wcześniej długo szukaliśmy miejsca do zaparkowania auta. Mimo długaśnej kolejki, na szczęście, sprzedaż biletów szła sprawnie. Przed wejściem znajdują się także sklepiki z pamiątkami, można coś zjeść i wypić. Również na terenie parku znajdują się restauracje, bez problemu kupimy sobie napoje czy lody. 
Przy kasie otrzymamy mapkę (są także w języku polskim) i musimy zdecydować się na wybór trasy, którą będziemy zwiedzać Jeziora Plitwickie. Długość wybranej trasy zależy oczywiście od czasu jaki chcemy przeznaczyć na jego zwiedzanie, a także od naszej kondycji 😊. Moim zdaniem warto wybrać dłuższe trasy, tak by zobaczyć jak najwięcej, a przy okazji zaliczyć rejs statkiem po jeziorze (w cenie biletu wstępu). 
Zasadnicze pytanie. Czy pomimo tłumu turystów, wysokiej ceny biletów wstępu warto się tu wybrać? Odpowiedź jest jasna - warto. Cudowne wodospady, błękitna woda, naprawdę niezapomniane widoki, 
Jeziora Plitwickie - widok z góry
Małe podsumowanie:
Na plus:
+ wodospady
+ widoki
+ rejs statkiem w cenie biletu
+ kolor wody
+ czystość wody
+ skały, jaskinie
Na minus:
- tłumy turystów
- ceny biletów.

czwartek, 2 marca 2017

Pula i Rovinj


Pula i Rovinj

Amfiteatr w Puli


Kolejnym ciekawym miejscem, które warto zobaczyć w Chorwacji jest Półwysep Istria. Dziś zabiorę Was do dwóch interesujących miast, ale jakże różnych.

Pula znajduje się na południu Półwyspu. To największe miasto tej części Chorwacji. Najsłynniejszym zabytkiem Puli jest Amfiteatr, przypominający rzymskie Koloseum. Amfiteatr w Puli ma oczywiście rzymskie korzenie, a do dziś (oczywiście jako atrakcja turystyczna) w tym miejscu organizowane są walki gladiatorów. Wstęp do Amfiteatru jest płatny, my będąc tam w lipcu staliśmy 10-15 minut w kolejce do kasy, ale obsługa turystów była bardzo sprawna. W zasadzie Amfiteatr był jedynym miejscem, które nas urzekło w Puli, pozostała część Puli nie zachwyca architekturą ani turystycznymi atrakcjami. Nasza ocena może wynikać z faktu, że przed Pulą zwiedzaliśmy Rovinj...
Rovinj
Rovinj to miasto chorwackie, ale poczuć się tam możemy jakbyśmy byli we Włoszech. Wąskie uliczki, czerwone dachy, kolorowe okiennice w oknach i do tego ma się poczucie jakby czas wolniej płynął. W Rovinj urzeka położony na wzgórzu kościół św. Eufemii, zwracają uwagę budynki "wchodzące" w wodę, można złapać trochę cienia w wąskich uliczkach. O zabytkach miasta informacje z łatwością znajdziecie w internecie. Jednak warto tam oddać się specyficznemu klimatowi, pospacerować po starówce, zjeść lody nad morzem, po prostu zwolnić :). 
Jeśli będziecie musieli wybierać czy jechać do Puli czy do Rovinj, wykreślcie Pulę.

środa, 1 marca 2017

Wyspa Krk

Wyspa Krk, wiele plaż z krystalicznie czystą wodą

Wyspa Krk zaskoczyła nas swoją urodą, zróżnicowaniem terenu, pięknymi plażami i niesamowitymi widokami. 

Na wyspę można dojechać drogą lądową, z autostrady A7 lub drogi E65 kierujemy się na trasę nr 102, pokonujemy piękny most, uiszczamy opłatę za wjazd i jesteśmy na wyspie. Tuż za wjazdem na wyspę jest duży parking, na którym warto się zatrzymać by podziwiać widoki. 
Naszym pierwszym celem na wyspie była Jaskinia Biserujka. Jest to niewielka jaskinia położona w pobliżu wioski Rudine. Jaskinia nie jest duża, ale warto ją zwiedzić, mijając po drodze krajobraz przypominający meksykańskie pustynie (tylko bez kaktusów). Wstęp do jaskini jest płatny, 
Jaskinia, piękne widoki, ciekawe miejsce
Jaskinia Biserujka
Niedaleko Rudine jest miejscowość Čižići. To tutaj znajduje się plaża gdzie można zaliczyć - podobno bardzo zdrowe - kąpiele błotne. Nie ma co ukrywać - błoto ładnie nie pachnie, ale po kąpieli można wskoczyć do morza i zmyć błoto i zapach. Ważna informacja dla rodzin z małymi dziećmi, tu jest jedna z nielicznych plaż w Chorwacji z bardzo płytką wodą i piaszczystym dnem. Także dzieci mogą bezpiecznie się kąpać, nawet bez obuwia na nogach.
Plaża Čižići - piaszczyste dno, płytko, bezpiecznie dla dzieci
Plaża Čižići
Nasz kolejny punkt podróży po wyspie to miasto Vrbnik. Miasto jest pięknie położone, jednak my zwiedziliśmy je tylko z samochodu, gdyż po prostu nie znaleźliśmy miejsca do zaparkowania. Jadąc do Vrbnika trzeba się przygotować na jazdę po stromych i bardzo wąskich uliczkach. Głównym celem naszej wycieczki po Wyspie KRK była Baška. To tutaj znajduje się jedna z piękniejszych plaż w Chorwacji, a podobno nawet i na świecie. Miasto jest pełne turystów, straganów, ale warto udać się w boczne uliczki by poczuć klimat miasteczka. Zrezygnowaliśmy także z kąpieli na głównej plaży, znajdując ustronne miejsce (z krystalicznie czystą wodą) kilkaset metrów dalej. W Bašce z pewnością znajdziemy miejsce gdzie zjemy pyszny obiad, nie brakuje stoisk z pamiątkami czy z akcesoriami do pływania.
Piękne plaże, czysta woda, nieznane miejsca
Plaża bez tłumu turystów

Tego dnia przypadkowo trafiliśmy na jeszcze jedno piękne miejsce na wyspie. Jadąc z miasteczka Punat do Starej Baški zatrzymaliśmy się na wzniesieniu, skąd ujrzeliśmy widok na niewielką zatoczkę. Zeszliśmy w dół i spędziliśmy tu resztę dnia, kąpiąc się w ciszy i pięknym otoczeniu.

wtorek, 28 lutego 2017

Chorwacja - zanim będziemy na miejscu

Jak dojechać?

Do Chorwacji można dojechać na wiele sposobów, są samoloty, autokary, wycieczki organizowane przez biura podróży, ja jednak polecam podróż samochodem. Z opcji tej od lat korzysta masa Polaków i na prawdę długa podróż wcale nie musi być uciążliwa. Trasa jaką wybierzecie żeby dojechać do chorwackiego celu, zależy od wielu czynników, jednak nie ma co szukać oszczędności na omijanie autostrad - jest to bezpieczna i w miarę wygodna opcja. Najtrudniejszy odcinek drogi i tak czeka nas w Polsce, potem jest już tylko lepiej ;).
Moja trasa wiedzie przez Czechy, Austrię, Słowenię i Chorwację - większość trasy pokonujemy na autostradach. Żeby uniknąć opłat niektórzy omijają krótki odcinek autostrady w Słowenii, ale wybór zależy oczywiście od Was. W Czechach, Austrii i Słowenii opłata za autostrady to winiety, w Chorwacji za przejazd płacimy na bramkach.
Wielu kierowców pokonuje całą trasę bez noclegów w hotelach czy motelach. Ja również do nich należę, jednak - pomimo że również moja żona siada w trasie za kierownicą - staramy się zatrzymać na parkingu (polecam parkingi w okolicy Wiednia) i przespać kilka godzin. Na parkingu można za darmo skorzystać z toalety, umyć ząbki i jechać z uśmiechem dalej.

Co zrobić żeby dzieciaki się nie nudziły?

Tu opcji też jest kilka. Oczywiście należy pamiętać o częstych postojach i rozprostowaniu kości. Moi synowie w trakcie podróży oglądali filmy na laptopie, grali na smartfonach, czytali książki, grali w karty. Dobrą opcją jest też wyjazd z Polski w godzinach popołudniowych, wtedy znaczną część trasy pokonujemy w nocy, a w tym czasie dzieciaki śpią. Pamiętajcie, że nie ma co się spieszyć, pamiętać o bezpiecznej jeździe i zatrzymywać się żeby podziwiać widoki :).

Gdzie spać w Chorwacji?

Wybór miejsca naszego noclegu zależy oczywiście od zasobności naszego portfela i osobistych preferencji. Nasz wybór zawsze dotyczył, bardzo popularnych w Chorwacji, apartamentów. Cena dla 4-osobowej rodziny zawsze wychodziła korzystniej niż nad naszym polskim morzem. W cenie zawsze mieliśmy łazienkę, aneks kuchenny, klimatyzację i oddzielną sypialnię. Zawsze rezerwowaliśmy przez stronę booking.com i zawsze informacje podane na stronie się sprawdzały.

Jak płacić w Chorwacji?

Tu opcji też jest kilka. Można w Polsce wymienić złotówki na kuny, można z Polski wziąć euro i wymienić je na chorwacką walutę na miejscu. Można również w chorwackich sklepach czy restauracjach płacić kartą lub wypłacać pieniądze w bankomatach. Jednak ta ostatnia opcja jest najdroższa, chyba że mamy w banku opcję darmowych wypłat. Ja staram się najwięcej płacić kartą, przelicznik jest podobny jak przy wymianie waluty w kantorach. Trzeba jednak pamiętać, że nie we wszystkich restauracjach czy sklepach zapłacimy kartą. Przed dokonaniem zakupu lepiej się upewnić czy taka opcja jest możliwa.

Co ze sobą zabrać na wakacje?

Wychodzę z założenia, że jeśli czegoś zapomnimy z domu, zawsze to możemy kupić na miejscu. I jeszcze się nie zdarzyło żebyśmy czegoś w Chorwacji nie mogli kupić. Jednak warto wcześniej zapakować niezbędne leki, wodę, nakrycia głowy, kremy przeciwsłoneczne i buty do kąpania. Pamiętać oczywiście należy o dokumentach - szczególnie dowodach osobistych czy paszportach (również dzieci).

Ile kosztują wakacje w Chorwacji?

Chorwacja to piękne krajobrazy, czysta woda, piękne widoki
Chorwackie krajobrazy

To oczywiście też kwestia indywidualna. Z mojego doświadczenia wynika że koszty pobytu nad morzem polskim i chorwackim są podobne. Z tą różnicą, że w Chorwacji woda jest znacznie cieplejsza ;). Na sam dojazd (w obie strony) należy przeznaczyć 1200 - 1500 zł. Noclegi to ok. 50  - 70 euro za dobę w apartamencie (można znaleźć tańsze, są też znacznie droższe). Ceny są na poziomie porównywalnym do Polski, choć od kilku lat systematycznie rosną.

Gdzie szukać informacji?

Dla mnie najcenniejszym źródłem informacji było i jest forum cro.pl. Zawsze też możecie spytać tutaj w komentarzach lub wysyłając wiadomość prywatną.

Czy warto?

Warto, dla krystalicznie czystej wody, dla niespotykanych widoków, dla niezapomnianej przygody, słońca na niebie i życzliwych Chorwatów. Jeżeli jeszcze nie byliście w Chorwacji - nie zastanawiajcie się długo - nie pożałujecie. Ci co już byli wiedzą, że w Chorwacji zawsze można odkryć coś nowego.

poniedziałek, 27 lutego 2017

Powitanie

Post pierwszy

.
Na blogu znajdziecie relacje z podróży naszej rodzinki: żona + mąż i dwójka chłopaków (obecnie 11 i 14 lat). Chcemy się podzielić naszymi obserwacjami, zachwytami, zdumieniami, a także informacjami praktycznymi. Zawsze przed każdą podróżą przeczesujemy internet, aby znaleźć ważne i ciekawe informacje o krajach i miastach, które chcemy odwiedzić. Mam nadzieję, że ktoś planujący podróż trafi na "Euroszlaki" i znajdzie coś ciekawego. Już wkrótce relacje z Chorwacji, Węgier, Londynu, Wenecji, a także z wielu ciekawych miejsc w Polsce. Zapraszam!