piątek, 11 maja 2018

Drezno w jeden dzień

Drezno położone blisko zachodniej granicy Polski, to doskonałe miejsce na krótki, ale interesujący wypad weekendowy. Najciekawsze zabytki Drezna położone są blisko siebie, więc na zwiedzenie tego saksońskiego miasta możemy zaplanować sobie jeden dzień. 

Drezno
Zwinger

Największe zabytki

Do Drezna wybraliśmy się samochodem, do miasta łatwo dojechać autostradą od zachodniej granicy Polski, lub od strony północnej - z kierunku Berlina. Lepiej jednak zostawić auto poza centrum, a po Dreźnie podróżować komunikacją miejską. Za bilet rodzinny (na cały dzień) zapłaciliśmy 9 euro. Przystanek na którym wysiedliśmy mieścił się tuż obok najsłynniejszego miejsca Drezna - zespołów budynków - Zwinger. To powstały na początku XVIII wieku kompleks budynków, który dziś przyciąga także bogatą kolekcją obrazów "Starych Mistrzów". W związku z tym, że naszej wizycie w Dreźnie towarzyszyła piękna pogoda, my podziwialiśmy Zwinger z zewnątrz spacerując między pawilonami i po dziedzińcu kompleksu. Drezno powitało nas pięknymi widokami. 
Tuż po wyjściu skierowaliśmy się na Plac Teatralny ze słynnym budynkiem Opery, a następnie podziwialiśmy widoki z Tarasów Bruhla. Obok Tarasów znajduje się Katolicki Kościół Dworski i XV-wieczny Zamek rezydencjonalny, a na pobliskiej ulicy zobaczymy także mozaikę "Orszak książęcy". Mozaika wykonana jest z 2500 porcelanowych kafli, na powierzchni ok. 1000  metrów kwadratowych. 
 Fürstenzug
To tylko mały fragment mozaiki. 
Spacerując dalej po Dreźnie trafiliśmy na Neumarkt czyli Nowy Rynek. Tu znajduje się Kościół Marii Panny, do którego warto wejść do środka. XVIII-wieczny kościół uległ zniszczeniu po nalotach w 1945 roku. Świątynia została odbudowana dopiero w roku 2005. Wnętrze kościoła robi spore wrażenie, kopuła, ołtarz i empory (wyższe kondygnacje) tworzą ciekawe połączenie. Warto! 

Frauenkirche
Wnętrze Kościoła Panny Marii.

Miejsca mniej oczywiste

Oprócz tych największych i najciekawszych zabytków Drezna, warto trochę zboczyć ze szlaku wskazywanego przez przewodniki i zobaczyć miejsca mniej popularne. Niedaleko starego miasta znajduje się Wielki Ogród czyli największy w Dreźnie park. Pięknie zagospodarowany park, oprócz mnóstwa zieleni, kwiatów i alejek oferuje nam także widoki na piękny pałac i staw. Tuż przed wejściem do parku trafiliśmy na lokalny targ, na którym można było kupić warzywa, owoce czy zjeść popularną tu kiełbaskę. Z parku udaliśmy się na ulicę Bautzner Str. 79, gdzie znajduje się Pfunds Molkerei czyli najpiękniejsza mleczarnia świata. Zdjęcie jej wnętrza znajduje się na naszym Instagramie. Możemy podziwiać wnętrza sklepu, ale możemy też zaopatrzyć się w sery czy wino. Kolejnym miejscem wartym odwiedzenia jest Kunsthofpassage Dresden czyli Pasaże Artystyczne znajdujące się przy ulicy Görlitzer Str. Tu między innymi znajduje się grający budynek, czyli dom, na którym zainstalowano ciąg rynien, które wydają dźwięki podczas deszczu. Wygląda to zjawiskowo.
Görlitzer Str.
"Grający dom".
Drezno jest pięknym miastem, które można zwiedzać na różne sposoby. Położenie, zabytki, ciekawe miejsca powodują, że warto tu przyjechać chociaż na jeden dzień. Warto też zwiedzić okolice Drezna - o czym już w następnym wpisie. 

wtorek, 6 marca 2018

10 najciekawszych miejsc w Barcelonie

Barcelona to miasto, które każdego roku odwiedzają miliony turystów. To miasto, które zostało opisane w tysiącach przewodników. Jednak to miasto, które trzeba zobaczyć na własne oczy, posmakować, dotknąć i chłonąć...

atrakcje Barcelony
Sagrada Familia
Barcelonę odwiedziliśmy w lutym, gdy jeszcze na ulicach nie ma tłumów turystów, a temperatury były znacznie wyższe niż w tym momencie w Polsce. Dlatego tak nam się podobała zieleń w parkach, rosnące na drzewach pomarańcze i hałasujące na ulicach papugi. Gdy w Polsce były największe mrozy, my spacerowaliśmy w słońcu pozbywając się bluz i kurtek. Podobnie było przed rokiem w Neapolu. W Barcelonie lądowaliśmy na lotnisku El Prat, skąd do miasta dostaliśmy się korzystając z polskiej firmy transportowej. Zwiedzając Barcelonę korzystaliśmy głównie z metra, a spaliśmy w hotelu Capri, który usytuowany jest w pobliżu Sagrady Familii, plaży i centrum miasta. Rezerwacja dokonana oczywiście przez booking. No to zaczynamy, oto 10 miejsc, które najbardziej nas urzekły w Barcelonie:

1. Sagrada Familia.

O tej najsłynniejszej świątyni Barcelony, napisano już wiele. Jednak co innego poczytać, a co innego zobaczyć na własne oczy. Świątynia robi ogromne wrażenie, szczegóły przykuwają wzrok, z każdej strony budowli warto zatrzymać się na dłużej i popatrzeć. Wstęp do kościoła kosztuje 18,5 euro, warto bilety zakupić przez internet. Jedynie co psuje ogólny odbiór to ogrodzenie no i dźwigi, które trudno pominąć robiąc zdjęcia. Ciekawe jak to będzie wyglądać, kiedy prace przy budowie zostaną zakończone.

2. Park Güell.

To kolejne miejsce w Barcelonie zaprojektowane przez Antonio Gaudiego. To park, w którym znajdują się różne perełki architektoniczne. Park podzielony jest na część płatną i bezpłatną, ale uwaga, bo jeśli przyjdzie się do parku przed godziną otwarcia, można cały teren parku zwiedzić bezpłatnie. My byliśmy na miejscu około godz. 8:00, a już by zrobić zdjęcie panoramy Barcelony, musieliśmy poczekać aż zrobią to inni turyści. W parku znajduję się dom Gaudiego (obecnie muzeum), przy wejściu podziwiamy dwa budynki przeniesione jakby z bajki, koniecznie trzeba zrobić sobie zdjęcie przy salamandrze, przespacerować się Salą Stu Kolumn no i podziwiać panoramę Barcelony z tarasu, siedząc na słynnej długiej ławeczce.
atrakcje Barcelony
Park Güell

3. Stadion Camp Nou.

Zwiedzanie stadionu to bardziej marzenie dzieciaków, ale jakby nie było stadion Barcelony to ważne miejsce na mapie nie tylko dla kibiców. Bilety na zwiedzanie muzeum i stadionu warto zakupić wcześniej przez internet, by ominąć kolejek do kas. Nam udało się nabyć bilety w dobrej cenie, bo kupiliśmy je ze zniżką 50% w black friday. Sam stadion może nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym, ale muzeum FC Barcelony robi wrażenie. Ogromna ilość pucharów (także tych z Champions League), pamiątek i mnóstwo materiałów multimedialnych uświadamia nam bogatą historię klubu, który sukcesy odnosił nie tylko w piłce nożnej. Zwiedzając stadion mamy okazję wejść do loży prasowej, szatni gości czy usiąść na ławce rezerwowych przy murawie. Wszystko jednak jest mocno nastawione na zysk, można np. kupić kępkę trawy z murawy, a oryginalna koszulka to wydatek ok. 100 euro.

4. Katedra i Barri Gotic. 

Barri Gotic to średniowieczna dzielnica Barcelony, której mury pamiętają jeszcze czasy Imperium Rzymskiego. Dzielnica pełna jest wąskich uliczek, urokliwych placów i świątyń. Najsłynniejszą jest oczywiście barcelońska katedra (Catedral de la Santa Creu i Santa Eulàlia). My podziwialiśmy fasadę świątyni siedząc w słońcu i słuchając ulicznej kapeli, która w jakiś sposób przetransportowała w to miejsce pianino. Na zwiedzanie dzielnicy warto poświęcić kilka godzin, można się włóczyć bez celu, a na pewno trafi się coś ciekawego. No i warto wypić kawę na placu, popróbować tapas czy pysznych słodkości. 
atrakcje Barcelony
Barri Gotic

5. La Rambla 

Zwiedzając dzielnicę gotycką z pewnością po jakimś czasie trafimy na La Ramblę. To najbardziej ruchliwa ulica Barcelony pełna turystów, stoisk z pamiątkami, restauracji i kawiarni. Ulica ciągnie się od pomnika Krzysztofa Kolumba do Placa de Catalunya. Gdy byliśmy tu w lutym deptakiem "płynęła" rzeka ludzi, więc nie wyobrażam sobie jak tu jest w szczycie sezonu. Podobno trzeba tu uważać na kieszonkowców i oszustów, ale my z niczym takim się nie spotkaliśmy. Uroku podczas spaceru ulicą dodawali za to różnego rodzaju artyści prezentujący swoje umiejętności. 

6. Wzgórze Montjuïc

widok na Barcelonę
Widok na Barcelonę

Wzgórze Montjuic to kolejny punkt na mapie Barcelony gwarantujący niezapomniane widoki. Oprócz tego, że ze wzgórza mamy widok na miasto, na port i plażę, to miejsce to oferuje także ciekawe atrakcje. Za darmo można wejść na stadion olimpijski i inne obiekty sportowe, zwiedzić można (już za opłatą) Zamek – fortecę Castell de Montjuïc oraz Narodowe Muzeum Sztuki Katalońskiej. Warto chociaż zobaczyć budynek muzeum z zewnątrz. Kolejną atrakcją jest oczywiście Magiczna Fontanna - jednak w lutym nie była jeszcze uruchomiona, więc nie mieliśmy możliwości jej podziwiać - może następnym razem. Na wzgórze można dostać się kolejką linową, nas niestety ta przyjemność ominęła ze względu na silne wiatry, więc z góry musieliśmy zejść na własnych nogach. 

7. Casa Mila

Kolejnym symbolem Barcelony jest Casa Mila czyli kamienica zaprojektowana przez Gaudiego. Budynek wybudowany w 1912 roku do dziś budzi zachwyt, więc nie dziwią tłumy turystów zatrzymujących się przy ulicy. Do budynku można również wejść, zwiedzić kilka pokoi, ale główną atrakcją jest dach budynku. Tu największą uwagę zwracają niespotykane kominy i oczywiście widok na miasto. Wstęp do budynku jest płatny, a bilety warto kupić online. 

atrakcje Barcelony
Casa Mila

8. Passeig de Gràcia 

To słynna i ekskluzywna ulica Barcelony. Przy tej ulicy znajduje się Casa Mila, ale jest także Casa Batllo - kolejny słynny budynek zaskakujący i zachwycający zarazem. Tuż obok znajduje się Casa Amatller - różniący się od swojego sąsiada w zasadzie w każdym szczególe, co powoduje że stojące obok siebie budynki sprawiają wrażenie jakby do siebie nie pasowały. Na Passeig de Gracia jest jeszcze kilka budynków przyciągających uwagę, jest też sporo sklepów, jednak zdecydowanie dla właścicieli grubych portfelów.

9. Parc de la Ciutadella

To Park mniej popularny od Parku Guell i chyba rzadziej odwiedzany przez turystów. Naszemu spacerowi po parku towarzyszyła słoneczna pogoda, więc tym bardziej przypadł nam do gustu. Tuż przy bramie do parku znajduje się deptak prowadzący do  Arc de Triomf - czyli Łuku Triumfalnego - kolejnego symbolu Barcelony. Warto tu przyjść wieczorową porą. No a wracając do parku - przede wszystkim jest to miejsce gdzie można w spokoju usiąść i poszukać relaksu. Można tu popływać łódką, podziwiać kaskadę Font de la Cascada (niestety w lutym jeszcze nieczynną), a nawet pójść do zoo. Dzieciom na pewno spodoba się ogromny mamut, a starszym budynek Parlamentu Katalonii czy Zamek Trzech Smoków. 
Park w Barcelonie
Font de la Cascada

10. Plaże w Barcelonie

Oczywiście plaże w Barcelonie to głównie atrakcja letnia. Jednak latem plaże są pełne ludzi, a w lutym było cicho i spokojnie. Słychać było szum fal i można było w spokoju spacerować. Jak ktoś nie lubi plażować może przejść się do pobliskiego portu czy odwiedzić oceanarium. Tu również warto zatrzymać się na kawę czy zjeść smaczny posiłek. 

Jest jeszcze kilka miejsc w Barcelonie, które warto zwiedzić, o których mniej mówią przewodniki turystyczne. Trzeba znaleźć trochę czasu na spokojne przechadzki po mieście, a na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.  

czwartek, 23 listopada 2017

Albania - jesteśmy na wczasach


Po zdecydowanie zbyt długiej przerwie na blogu, wracamy do relacji o naszej podróży po Albanii. 

Jedziemy do Wlory

O naszej trasie do Albanii przeczytacie w tych relacjach: Część I i Część II. Pierwsze na co zwróciliśmy uwagę, po przekroczeniu granicy albańskiej, to stan dróg. Mijaliśmy wsie i małe miasteczka, no i jadąc autem musieliśmy bacznie zwracać uwagę na spacerujących po poboczu pieszych i na wolno przemieszczające się zwierzęta. Jednak czym bliżej Wlory, tym stan dróg stawał się lepszy. W końcu dojechaliśmy do celu. Zaparkowaliśmy samochody w centrum miasta i ruszyliśmy na zapoznawczy spacer. Pierwsze co nas urzekło to życzliwość mieszkańców. Najpierw jedna pani zaprowadziła nas do kantoru, a po chwili jeden z mieszkańców pokazał nam restaurację z lokalnym jedzeniem. Noclegi mieliśmy wcześniej zarezerwowane przez www.booking.com, nasze apartamenty były bardzo przestrzenne, czyste i posiadały ogromne tarasy. Jedyną ich wadą było to, że znajdowały się na wzgórzu, przez co spacery do góry były nie lada wyzwaniem, ale w żaden sposób nie przeszkodziło to nam cieszyć się z wypoczynku. Wlora to dosyć duże miasto, które jest w ciągłej przebudowie. Mnóstwo nowych apartamentowców, drogi w budowie - widać, że turystyka się rozwija. Plaża w mieście nie zrobiła na nas pozytywnego wrażenia, woda nie była przejrzysta, na plaży brakowało infrastruktury. Jednak wystarczyło wyjechać z miasta kilka kilometrów na północ by znaleźć się w raju. Plaże z leżakami i parasolami, krystalicznie czysta woda, niewielka ilość plażowiczów sprawiły, że w końcu poczuliśmy w 100% smak wakacji. Na plaży mnóstwo restauracji, barów, nawet  dopieszczono samochody, które mogły (za darmo) parkować pod zadaszeniem. 

plaże w Albanii
Plaża niedaleko Wlory - piękna i prawie pusta.
Wlora bardzo nam przypadła do gustu. Mnóstwo restauracji, pubów, sklepów, do tego szeroka ścieżka spacerowa wzdłuż plaży. Bardzo życzliwi mieszkańcy, otwarci na turystów do tego przystępne ceny, dobre jedzenie. To wszystko złożyło się na bardzo pozytywny obraz tego miasta, a przecież wszyscy nam mówili, że Saranda jest jeszcze piękniejsza. 

Obowiązkowy przystanek - Przełęcz Llogara

Zanim dojechaliśmy do Sarandy czekała nas podróż przez Przełęcz Llogara. To obowiązkowy punkt podróży, a powiedzieć, że jest to przepiękne miejsce to mało. Kręte drogi, góry, skały, morze, cudowne widoki, to wszystko sprawiło, że przez całą podróż zachwycaliśmy się pięknem przyrody, robiąc postoje i fotografując to miejsce. Zatrzymaliśmy się także na kąpiel - niewielka plaża, za to czysta woda, przez co mogliśmy się nacieszyć z pływania w maskach.
park narodowy llogara
Przełęcz Llogara.

Przystanek Saranda

Bez żadnych problemów dotarliśmy do Sarandy, tu również mieliśmy zarezerwowany nocleg, niedaleko plaży. Dlatego też pierwsze kroki pokierowaliśmy nad wodę. Plaże w Sarandzie są niewielkie, wypożyczenie leżaków droższe niż we Wlorze. Jednak oczywiście woda jest przejżysta, na plaży i w jej okolicy jest czysto, jeżeli tylko ma się ochotę obsługa bez problemu przyniesie do leżaka drinka czy coś do zjedzenia. To oczywiście inne miasto niż Wlora. Saranda jest bardzo popularna wśród turystów, dlatego wszędzie jest pełno ludzi, dużo sklepów, straganów z pamiątkami, nie brakuje miejsc żeby coś zjeść, w mieście odbywa się sporo imprez. Oczywiście wszystko zależy od tego, co kto lubi. Jednak wszyscy uczestnicy naszych wakacji zgodnie stwierdzili, że Wlora bardziej przypadła nam do gustu. Wolimy jednak mniej zatłoczone, spokojniejsze miejsca. 

Saranda wieczorem
Saranda wieczorową porą.

Albania - czy warto?

Małe podsumowanie na koniec. Wielu znajomych dziwiło się, że jedziemy do Albanii, straszyli biedą, drogami, a nawet uzbrojonymi tubylcami na plaży. To oczywiście stereotypy, które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Albania ma mnóstwo zalet: jest tam stosunkowo tanio, infrastruktura turystyczna jest na dobrym poziomie, plaże są zadbane, woda krystalicznie czysta, przepiękne widoki, życzliwi mieszkańcy - to wszystko składa się na bardzo pozytywny obraz tego kraju. Wady? Jest kilka - stan dróg (który jest z roku na rok coraz lepszy), dużo śmieci w miastach, odpychające dzielnice poza centrami miast. Jednak bilans ogólny wychodzi zdecydowanie na plus i nawet spora odległość nie powinna Was odstraszać do wyjazdu do tego pięknego kraju. 

czwartek, 21 września 2017

Cel Albania cz II - Przystanek Macedonia

W drodze do Albanii, dwie noce spędziliśmy w Macedonii. Kraj ten zaskoczył nas zarówno nowoczesną architekturą, zabytkami jak i pięknem przyrody. 

stone bridge
W tle Stone Bridge

Skopje - miasto kontrastów

O tym jak dojechaliśmy do Macedonii możecie przeczytać w tym wpisie. Pierwszym naszym przystankiem było Skopje. Stolica Republiki Macedonii leży nad rzeką Wardar i to głównie przy nabrzeżu rzeki powstały nowe budynki w ramach projektu "Skopje 2014". Projekt ten zakładał powstanie nowych budynków administracji państwowej, muzeów, fontann i pomników, które przyciągną turystów i odmienią oblicze miasta. Koszt całej inwestycji to (w zależności od źródeł) od 300 do 800 milionów euro! Taka kwota robi wrażenie, czy miasto również?
skopje warrior on a horse
Wojownik na koniu

My centrum miasta zwiedzaliśmy wieczorową porą, więc na pewno wrażenia bogactwa miasta mieliśmy spotęgowane. Nowe, ogromne i piękne budynki wyglądają jeszcze okazalej w blasku lamp i księżyca. Pierwszym napotkanym przez nas pomnikiem był pomnik - fontanna "Wojownik na koniu". Ponad 22 - metrowy monument robi wrażenie, ale czasami ma się wrażenie, że lamp i świateł jest  tu zbyt dużo. Następnie udaliśmy się na drugą stronę rzeki przechodząc przez Most Oko, a wzdłuż rzeki podziwialiśmy efektowne budowle Teatru Narodowego, Muzeum Archeologicznego i budynków państwowych. Po drodze mijaliśmy fontanny, pomniki i z powrotem wchodziliśmy na kolejne mosty: Most Sztuki i Most Kamienny. Budynki i pomniki wyglądały jak nowe, wszędzie było czysto i jak sami zauważyliśmy miasto przyciąga turystów z różnych zakątków świata. Tak na prawdę trudno opisać skalę tego co zobaczyliśmy, na każdym kroku zatrzymuje nas obiekt, który przyciąga wzrok, przy którym warto się zatrzymać czy zrobić zdjęcie. Szczególnie jeśli zwiedzamy miasto nocą. Miasto wieczorem tętni życiem, miejscowi są dla turystów życzliwi, służą pomocą. Kiedy chcieliśmy kupić na pamiątkę magnez z motywem miasta sprzedawca nam go po prostu podarował, gdyż nie mieliśmy drobnych pieniędzy.
Ministry of Foreign Affairs
Siedziba Ministerstwa Spraw Zagranicznych Macedonii
Nie mieliśmy dużo czasu by poznać miasto, szczególnie po drugiej stronie rzeki, gdzie znajduje się muzułmańska część Skopje. Jednak krocząc uliczkami miasta, oddalając się od centrum, widzieliśmy też jego biedniejszą stronę. Jednak wszędzie było bezpiecznie, a wrażenie jakie zrobiło na nas Skopje pozostanie na długo w naszej pamięci. Być może nie wszystkim ten przepych się spodoba, ale warto zwiedzić stolicę Macedonii i zobaczyć to wszystko na własne oczy.

Spotkanie z Matką Naturą

Skopje, Kanion Matka
Kanion Matka

Po pysznym śniadaniu w hotelu, który rezerwowaliśmy przez booking ruszyliśmy w dalszą trasę. Naszym celem był Ohrid, ale wcześniej zboczyliśmy z trasy by zwiedzić Kanion Matka. Kanion znajduje się kilkanaście kilometrów za Skopje, nie ma problemów by dotrzeć tam samochodem. Wejście na teren kanionu jest bezpłatne, na miejscu można skorzystać też z rejsu łodzią (już płatnego). My z braku czasu, zdecydowaliśmy się na zwiedzanie kanionu pieszo. Kanion jest sztucznym zbiornikiem powstałym po wybudowaniu tamy na rzece. Po minięciu tamy rozpoczyna się spacer wzdłuż rzeki. Widoki zapierają dech w piersiach, a trasa nie jest uciążliwa. Na miejscu jest też możliwe zwiedzanie jaskini (nas to niestety ominęło), jest także hotel i restauracja. Miejsce jest piękne, można tu śmiało spędzić cały dzień. My jednak musimy ruszać dalej. 

Ohrid - turystyczna perełka

twierdza cara Samuela
Widok na Ohrid i jezioro

Po pokonaniu 170 km dojechaliśmy do Ohrydu. Tu szybko przekonaliśmy się, że miasto to jest dość popularnym celem turystów zarówno zagranicznych jak i z Macedonii. Centrum miasta było zakorkowane, trudno było znaleźć miejsce parkingowe, wszędzie tłumy zwiedzających. Oczywiście wcale nas to nie zniechęciło do odkrywania miasta. Po obiedzie i krótkim odpoczynku ruszyliśmy wąskimi uliczkami Ohrydu, a naszym pierwszym celem był teatr antyczny, który teraz "dorobił" się nowoczesnej sceny. Miasto położone jest na wzgórzach, co potęguje malownicze widoki, no ale trzeba się mocno wspinać by dotrzeć do kolejnych atrakcji. W drodze do twierdzy cara Samuela, mijaliśmy kościół św. Pantelejmona. Sama twierdza góruje nad miastem, dlatego też z samej góry rozpościera się wspaniały widok na miasto, jezioro i okolice. Historia miasta sięga IV w. p.n.e., a Ohrid wraz z jeziorem został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Miasto oferuje sporo zabytków, warto zobaczyć kościół Św. Jana z Kaneo, Cerkiew Św. Zofii czy "Muzeum na wodzie", warto przede wszystkim pospacerować się urokliwymi uliczkami lub po prostu usiąść nad brzegiem jeziora. My, po wyczerpującym dniu nie mieliśmy okazji kąpać się w jeziorze, ale w Villi Mina, gdzie nocowaliśmy, czekał na nas basen, więc dzień zakończyliśmy we wodzie. 


wtorek, 22 sierpnia 2017

Cel: Albania cz. I

15 dni, 7 państw, 5000 km, a główny cel podróży to Albania. Trasa podzielona na kilka odcinków, dzięki temu udało się zwiedzić także Macedonię, Grecję i Rumunię. Rozpoczynamy relację z tej wyprawy.

Przygotowania do wyjazdu

Szczyrk
Meszna - to jeszcze Polska

Chcieliśmy po drodze do Albanii trochę zwiedzić, staraliśmy się też żeby odcinki do pokonania nie były zbyt długie. Jechaliśmy przez Słowację, Węgry, Serbię i Macedonię, drogę powrotną zmieniliśmy (o czym później) i wracaliśmy przez Grecję, Macedonię, Serbię, Rumunię, Węgry i Słowację. Wszystkie noclegi zarezerwowaliśmy wcześniej przez stronę www.booking.com, wcześniej zakupiliśmy też winiety na słowackie i węgierskie autostrady (najprościej kupić je na stronach: www.eznamka.sk i www.ematrica.nemzetiutdij.hu). W Serbii, Macedonii i Grecji za autostrady płaci się na bramkach. Wyposażyliśmy auta w niezbędne akcesoria (apteczki, kamizelki odblaskowe, zapasowe żarówki) i ruszyliśmy w trasę. Ze względu na sprawy załatwiane we Wrocławiu, pierwszy nocleg zaplanowaliśmy sobie jeszcze w Polsce. Trafiliśmy do Mesznej niedaleko Szczyrku, gdzie spaliśmy w wysoko położonej Chacie na Groniu. Oprócz pysznego jedzenia mieliśmy okazję spędzić trochę czasu z właścicielem pensjonatu, który bawił nas opowieściami i anegdotami, umilając burzowy wieczór.

Pechowy początek w Serbii

Pierwszym miastem jakie chcieliśmy zwiedzić był Nowy Sad. Niestety nie przewidzieliśmy wszystkiego. Już za Budapesztem okazało się, że w stronę granicy węgiersko - serbskiej jedzie sporo aut (głównie Turków z Niemiec), a pierwsze korki pojawiły się już na autostradzie ze względu na prowadzone tam remonty. Chcąc ominąć korki skierowaliśmy się mniejsze przejście graniczne w Roszke (tuż obok autostrady), jednak przejście to jest czynne tylko do godz. 19:00, a ilość aut czekająca na odprawę była na prawdę spora. Nie pozostało nam nic innego jak wrócić na autostradę i granicę przekroczyć głównym przejściem. Po kilku godzinach przekroczyliśmy granicę Serbii i z nadziejami ruszyliśmy dalej. Niestety tu czekała nas kolejna przykra niespodzianka - korki przed bramką na autostradę (jakże wtedy chwaliliśmy winiety!). Na bramce straciliśmy kolejne godziny, za oknem zrobiło się ciemno, my głodni i zmęczeni zrezygnowaliśmy już ze zwiedzania Nowego Sadu, myśląc tylko o gorącej kolacji i wygodnych łóżkach. Zanim przekroczyliśmy granicę miasta spotkał nas kolejny pech. Był to pies, który stał sobie na autostradzie i czekał na nasz samochód. Pies nie przeżył, uszkodzony zderzak, na szczęście mogliśmy kontynuować naszą podróż. Jednak Nowego Sadu nie zwiedziliśmy, a wałęsające się psy przy drogach towarzyszyły nam także w Macedonii. Trzeba uważać. 
Po drodze mijaliśmy i inne zwierzęta ...

... ale pięknych widoków nie zabrakło.

Rozpoczynamy wakacje

W hotelu w Nowym Sadzie szliśmy spać źli, zmęczeni i głodni, jednak pyszne śniadanie z  samego rana dało nam nowych sił i nadziei, że najgorsze już za nami. Wyruszyliśmy w dalszą drogę. Do Skopje dzieliło nas niewiele ponad 500 km, a korki, zaśmiecone parkingi i złość spowodowana zniszczonym samochodem zostały za nami. Tego samego dnia czekała nas nagroda w postaci pięknego Skopje, a potem Ohryd, Wlora i Saranda. Postanowiliśmy także w drodze powrotnej ominąć przejście graniczne Serbia - Węgry i zdecydowaliśmy dodać jeszcze jeden cel w naszej podróży - Timisoarę w Rumunii. Najgorsze było już za nami, mogliśmy podziwiać, zwiedzać, wypoczywać - po prostu cieszyć się wakacjami. O tym już w kolejnych wpisach. 

środa, 19 kwietnia 2017

Pompeje u stóp Wezuwiusza

Pompeje to miasto, które zostało zniszczone przez wulkan, ale paradoksalnie przez to zniszczenie przetrwało do czasów współczesnych.

W tle Wezuwiusz

Informacje praktyczne na początek.

Pompeje zwiedziliśmy podczas pobytu w Neapolu (o wizycie w Neapolu możecie poczytać tutaj). Najprościej (i najtaniej) do Pompejów dojechać z Neapolu pociągiem circumvesuviana z dworca Garbialdi. Koszt biletu to kilka euro, podróż trwa około 30 minut, wysiadamy na stacji Pompei Scavi, a wejście na teren historycznego miasta znajduje się kilkadziesiąt metrów od dworca. Bilety wstępu kosztują 13 euro dla dorosłych i 7,50 euro dla dzieci. Nam jednak udało się wejść za darmo. Jak to możliwe? Otóż w pierwszą niedzielę każdego miesiąca wejście na teren Pompejów jest darmowe. W kasie otrzymamy za darmo także mapę miasta z zaznaczonymi najważniejszymi zabytkami oraz z podziałem na 9 regionów miasta. Przy kasach znajdują się ubikacje, przed wejściem można kupić coś do zjedzenia, napoje i owoce. Również na terenie Pompejów umiejscowiono ubikacje i restauracje (w kwietniu były jeszcze zamknięte). Warto ubrać wygodne buty (nie szpilki i nie japonki), zarezerwować sobie co najmniej pół dnia i zatopić się w historię tego miasta.
Rzeźby w Pompejach

Pompeje - co warto zobaczyć.

Pompeje zostały zniszczone po erupcji Wezuwiusza w 79 r. n.e. Miasto zostało zasypane przez pył wulkaniczny i paradoksalnie właśnie przez to zachowało się w tak dobrym stanie, do czasu prac archeologicznych, które rozpoczęto w XVIII wieku. Dziś możemy podziwiać antyczne miasto, ze swoimi uliczkami, budynkami, narzędziami czy freskami na ścianach. Tuż za głównym wejściem znajduje się Foro czyli Forum - centrum miasta, gdzie odbywały się główne uroczystości, tu handlowano i spotykano się. W pobliżu Forum zmagazynowano różnego rodzaju naczynia, używane przez mieszkańców, ich widok i ich ilość uświadamia nam ogrom tragedii, która miała tu miejsce prawie 2000 lat temu. Podążając wybrukowanymi uliczkami możemy trafić między innymi do miejskiej łaźni - Terme Stabiane, gdzie możemy podziwiać łaźnie damskie i męskie. Poza centrum miasta znajduje się Amfiteatr, który mógł podobno pomieścić 20 tys. osób, a w jego pobliżu trafimy na Nekropolię czyli rząd grobowców. Jednak spore wrażenie robi Ogród Uciekinierów - Orto dei Fuggiaschi, gdzie za szkłem znajdują się odlewy gipsowe ludzi, którzy zginęli w trakcie ucieczki przed żywiołem. Warto trafić także do Teatro Grande czyli Teatru Wielkiego, a w jego pobliżu znajdują się koszary gladiatorów. Po drugiej stronie miasta znajduje się Casa del Fauno - największy dom w Pompejach, który posiadał osobną jadalnię na każdą porę roku oraz Villa dei Mistrei, gdzie zachowały się na ścianach przepiękne freski.

Łaźnia dla kobiet

Nie tylko Pompeje.

To tylko niewielki wycinek tego, co można w Pompejach zobaczyć. Jeżeli ktoś chciałby zwiedzić całe miasto od A do Z, pewnie będzie potrzebował minimum 8 godzin. Zwiedzając Pompeje warto przyjrzeć się współczesnym rzeźbom, które znakomicie wkomponowały się w miasto. Ich autorem jest Polak - Igor Mitoraj. Znaczna część zabytków z Pompejów znajduje się w Muzeum Archeologicznym w Neapolu, a między Neapolem i Pompejami znajduje się Herkulanum, kolejne miasto zniszczone przez Wezuwiusza. Herkulanum, podobnie jak Pompeje, wpisane jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Jeżeli chcecie odwiedzić to miejsce - to można to zrobić przy okazji wizyty na Wezuwiuszu - wysiadamy na tej samej stacji kolejowej - Ercolano - Scavi. 

Pompeje zrobiły na nas ogromne wrażenie, będąc na miejscu uświadamiamy sobie jaka tragedia dotknęła to miasto przed laty, ale dzięki temu dziś możemy bliżej poznać kulturę tych ludzi, ich codzienność i religię. Pompeje działają jak wehikuł czasu, musimy tylko zapomnieć o tłumie turystów i możemy rozkoszować się tym miejscem. 

niedziela, 9 kwietnia 2017

Neapol - miasto na swoich prawach

Neapol to miasto wyjątkowe, pełne atrakcji, ale też z wieloma wadami, miasto, które rządzi się swoimi prawami.


Pierwsze wrażenie







Neapol - Castel Nuovo
Castel Nuovo
Nasz pierwszy kontakt z Neapolem to trasa taksówką z lotniska na Plac Garibaldi. W taksówce zetknęliśmy się z typowym mieszkańcem tego miasta, który w trakcie kierowania pojazdem czytał sms-y i rozmawiał z nami, mocno przy tym gestykulując. Dodatkowo taksówka jakoś nie mogła się zatrzymać na czerwonym świetle, wjechała w drogę jednokierunkową mimo zakazu wjazdu, no i dodatkowo głośno trąbiła. Po drodze mijaliśmy ulice, na których nie brakowało śmieci, taksówkarz pokazał nam również dzielnicę, którą upodobali sobie uchodźcy. Z takimi wrażeniami wysiedliśmy na środku ulicy i udaliśmy się w miejsce naszego noclegu. Centrum Neapolu okazało się głośne i zakorkowane, na pierwszy rzut oka, po prostu brzydkie. Na szczęście było to tylko pierwsze wrażenie, które zostawiliśmy na Piazza Garibaldi.

Uliczki Neapolu

Uliczki Neapolu
Po szybkim odświeżeniu ruszyliśmy na podbój Neapolu. Rozpoczęliśmy od Spaccanapoli, czyli uliczek położonych na Starym Mieście, pomiędzy Via Duomo a Via Toledo. Wąskie uliczki są pełne sklepików z różnymi figurkami, włoskimi makaronami, a także stoisk z pizzą czy słodkościami. Nas bardziej od pizzy zaskoczyły właśnie smaki słodkości. Zajadaliśmy się wielokrotnie sfogliatellą, cannolo i babą z lodami. Wąskie uliczki to także tłum ludzi, pędzące skutery i wiszące pranie między budynkami, ale zaczęliśmy dostrzegać w tym swoisty urok.  To także pierwsze zabytkowe miejsca, które odwiedziliśmy. Obowiązkowym punktem do zwiedzenia jest oczywiście neapolitańska Katedra, znajdująca się przy ulicy Via Duomo. W świątyni znajdują się między innymi relikwie Św. Januarego. Jak głosi legenda zakrzepła krew św. Januarego zebrana w dwie fiolki, trzy razy w roku zmienia się w ciecz. Jest to ogromne wydarzenie, nie tylko dla mieszkańców Neapolu. Spacerując uliczkami weszliśmy też do Bazyliki San Paolo Maggiore, kościoła Gesu Nuovo i znajdującego się tuż obok kościóła Santa Chiara, gdzie byliśmy akurat świadkami ceremonii ślubnej. Wieczór zakończyliśmy na Piazza Dante smakując lokalne wino.  

Słoneczna strona Neapolu

Neapol i Wezuwiusz
Kolejny dzień wycieczki po Neapolu pokazał nam inną stronę tego włoskiego miasta. Rozpoczęliśmy od spaceru, a właściwie wspinaczki ulicami w dzielnicy Vomero. Stąd spojrzeliśmy na Neapol z innej strony - jako miasto położone nad brzegiem morza z przepięknymi widokami na budynki, zatokę i oczywiście Wezuwiusza. Również spacer wzdłuż nadbrzeża przyniósł spokój, ciszę i słoneczne promienie na naszych twarzach. Dotarliśmy do Zamku dell`Ovo. Z zamkowych tarasów można podziwiać Neapol, pobliskie wysepki, a wstęp do zamku jest bezpłatny. Następnym miejscem, które zwiedziliśmy był Plac Plebiscytu czyli Piazza Plebiscito. To kolejny symbol Neapolu, to tutaj znajduje się Bazylika Św. Franciszka i Pałac Królewski. Kilkaset metrów dalej znajduje się Castel Nuovo - kolejna charakterystyczna budowla Neapolu. XIII - wieczny zamek charakteryzuje się ogromnymi basztami oraz fasadą pełną rzeźb, sprawiającą wrażenie jakby doklejoną do zamku. Tego dnia udało nam się pospacerować jeszcze popularną ulicą Via Toledo, przy której znajduje się mnóstwo sklepów oraz charakterystyczna Galeria Umberto I. Dzień zakończyliśmy oglądaniem Neapolu z wzgórza, na którym mieści się Castel Sant`Elmo.
Napoli, Neapol, Galeria Umberto I
Galeria Umberto I

Informacje praktyczne


Dojazd z lotniska w Neapolu jest bardzo prosty. Tuż przy lotnisku znajduje się przystanek Alibus, do centrum dojedziemy za 4 euro. Jednak my z lotniska, jak i na lotnisko jechaliśmy taksówką. Z przystanku "dorwali" nas kierowcy taksówek, a koszt transportu jest podobny - to 4 - 5 euro od osoby. Komunikacja miejska w Neapolu nie jest droga. Za 24-godzinny bilet trzeba zapłacić 3,50 euro, możemy całą dobę korzystać z metra, autobusów miejskich, a także z funicolare, czyli kolejki miejskiej, która ułatwi nam pokonanie górskich terenów Neapolu. Jedzenie też nie jest stosunkowo drogie - za pizzę zapłacimy około 4-5 euro, za butelkę lokalnego wina 5-7 euro. Jedliśmy pizzę w słynnej Pizzerii da Michele (to tu Julia Roberts zajadała się pizzą w filmie "Jedz, módl się, kochaj"), a także w Pizzerii Di Matteo, gdzie z kolei stołował się m.in. Bill Clinton. Zwiedzaliśmy także Pompeje, Sorrento i Positano, ale relacje z tych wycieczek w kolejnych wpisach. 
Katedra Neapolitańska
  Neapol jest wyjątkowym miastem, ma swoją specyfikę. Jest głośne, miejscami brudne, zaśmiecone. W pierwszej chwili głowa może boleć od klaksonów samochodów, od pędzących wszędzie skuterów. Jednak Neapol można polubić, podziwiać i cieszyć się spędzoną tam chwilą. Na pewno warto je zobaczyć.