Po zdecydowanie zbyt długiej przerwie na blogu, wracamy do relacji o naszej podróży po Albanii.
Jedziemy do Wlory
O naszej trasie do Albanii przeczytacie w tych relacjach: Część I i Część II. Pierwsze na co zwróciliśmy uwagę, po przekroczeniu granicy albańskiej, to stan dróg. Mijaliśmy wsie i małe miasteczka, no i jadąc autem musieliśmy bacznie zwracać uwagę na spacerujących po poboczu pieszych i na wolno przemieszczające się zwierzęta. Jednak czym bliżej Wlory, tym stan dróg stawał się lepszy. W końcu dojechaliśmy do celu. Zaparkowaliśmy samochody w centrum miasta i ruszyliśmy na zapoznawczy spacer. Pierwsze co nas urzekło to życzliwość mieszkańców. Najpierw jedna pani zaprowadziła nas do kantoru, a po chwili jeden z mieszkańców pokazał nam restaurację z lokalnym jedzeniem. Noclegi mieliśmy wcześniej zarezerwowane przez www.booking.com, nasze apartamenty były bardzo przestrzenne, czyste i posiadały ogromne tarasy. Jedyną ich wadą było to, że znajdowały się na wzgórzu, przez co spacery do góry były nie lada wyzwaniem, ale w żaden sposób nie przeszkodziło to nam cieszyć się z wypoczynku. Wlora to dosyć duże miasto, które jest w ciągłej przebudowie. Mnóstwo nowych apartamentowców, drogi w budowie - widać, że turystyka się rozwija. Plaża w mieście nie zrobiła na nas pozytywnego wrażenia, woda nie była przejrzysta, na plaży brakowało infrastruktury. Jednak wystarczyło wyjechać z miasta kilka kilometrów na północ by znaleźć się w raju. Plaże z leżakami i parasolami, krystalicznie czysta woda, niewielka ilość plażowiczów sprawiły, że w końcu poczuliśmy w 100% smak wakacji. Na plaży mnóstwo restauracji, barów, nawet dopieszczono samochody, które mogły (za darmo) parkować pod zadaszeniem.
Plaża niedaleko Wlory - piękna i prawie pusta. |
Obowiązkowy przystanek - Przełęcz Llogara
Zanim dojechaliśmy do Sarandy czekała nas podróż przez Przełęcz Llogara. To obowiązkowy punkt podróży, a powiedzieć, że jest to przepiękne miejsce to mało. Kręte drogi, góry, skały, morze, cudowne widoki, to wszystko sprawiło, że przez całą podróż zachwycaliśmy się pięknem przyrody, robiąc postoje i fotografując to miejsce. Zatrzymaliśmy się także na kąpiel - niewielka plaża, za to czysta woda, przez co mogliśmy się nacieszyć z pływania w maskach.
Bez żadnych problemów dotarliśmy do Sarandy, tu również mieliśmy zarezerwowany nocleg, niedaleko plaży. Dlatego też pierwsze kroki pokierowaliśmy nad wodę. Plaże w Sarandzie są niewielkie, wypożyczenie leżaków droższe niż we Wlorze. Jednak oczywiście woda jest przejżysta, na plaży i w jej okolicy jest czysto, jeżeli tylko ma się ochotę obsługa bez problemu przyniesie do leżaka drinka czy coś do zjedzenia. To oczywiście inne miasto niż Wlora. Saranda jest bardzo popularna wśród turystów, dlatego wszędzie jest pełno ludzi, dużo sklepów, straganów z pamiątkami, nie brakuje miejsc żeby coś zjeść, w mieście odbywa się sporo imprez. Oczywiście wszystko zależy od tego, co kto lubi. Jednak wszyscy uczestnicy naszych wakacji zgodnie stwierdzili, że Wlora bardziej przypadła nam do gustu. Wolimy jednak mniej zatłoczone, spokojniejsze miejsca.
Małe podsumowanie na koniec. Wielu znajomych dziwiło się, że jedziemy do Albanii, straszyli biedą, drogami, a nawet uzbrojonymi tubylcami na plaży. To oczywiście stereotypy, które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Albania ma mnóstwo zalet: jest tam stosunkowo tanio, infrastruktura turystyczna jest na dobrym poziomie, plaże są zadbane, woda krystalicznie czysta, przepiękne widoki, życzliwi mieszkańcy - to wszystko składa się na bardzo pozytywny obraz tego kraju. Wady? Jest kilka - stan dróg (który jest z roku na rok coraz lepszy), dużo śmieci w miastach, odpychające dzielnice poza centrami miast. Jednak bilans ogólny wychodzi zdecydowanie na plus i nawet spora odległość nie powinna Was odstraszać do wyjazdu do tego pięknego kraju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz